Kapitalne widowisko na remis
2013-01-31 00:43
Po przerwie podopieczni Wengera nadal popełniali fatalne błędy w obronie, które piłkarze Rodgersa z chęcią wykorzystali w 61 minucie podwyższając na 0:2. Choć Liverpool miał już dość sporą przewagę, a czasu do ostatniego gwizdka nie pozostało zbyt wiele piłkarze z Londynu się nie poddawali i już w 65 minucie mielismy pierwsze trafienie dla gospodarzy - kontaktowego gola strzelił Olivier Giroud. 5 minut później mieliśmy remis - po niezwykłej, indywidualnej akcji Walcotta, którą przypieczętował mocnym strzałem na bramkę Reina'y.
Angielscy kibice, którzy oglądali mecz Arsenalu z Liverpoolem z pewnością tego wyboru nie żałują. Na Emirates Stadium byliśmy świadkami naprawdę rewelacyjnego widowiska. Kanonierzy strzelili gością dwie bramki, a "The Reds" nie byli obojętni - również trafiali do bramki rywala dwukrotnie. Do przerwy nawet Liverpool zasłużenie wygrywał w tym spotkaniu (0:1)
Kolejny raz Arsenal pokazał, że ma potencjał, ale brakuje zimnej krwi pod bramką przeciwnika - pisze portal Kanonierzy.com w raporcie pomeczowym. Redaktor tegoż portalu zauważa też, iż jego zdaniem gospodarze byli w tym spotkaniu stroną przeważającą - a winę za remis ponosi linia obrony Arsenału.
Podobne zdanie ma strona internetowa "Przeglądu Sportowego", na której we wstępie możemy przeczytać: To kolejny mecz na Emirates Stadium londyńskiej drużyny, w którym zaprezentowała się słabo w pierwszej części gry. Dotyczy to szczególnie obrońców Arsenalu, którzy seriami popełniali błędy. - redaktor SP zauważa też, że w tym meczu słabą skutecznością kanonierzy popisali się w ataku, tworząc dobre akcje - lecz nie umiejąc ich wykorzystać pod bramką Liverpoolu.

Środowe spotkanie zaczęło się mocnym akcentem ze strony podopiecznych Rodgersa. W 5 minucie po kilku poważnych błędach londyńskich defensorów na bramkę oddał strzał Glen Johnson, który obronił Wojciech Szczęsny. Polak nie miał jednak najmniejszych szans przy dobitce Luisa Suareza. Na bramkę "The Reds" Arsenal próbował po chwili odpowiedzieć groźną akcją, której muzgiem był Wallcot - lecz nic z niej nie wyszło. W kolejnych minutach na boisku przeważała strona gości, która z każdą akcją była bliżej drugiego trafienia. Do przerwy Arsenalowi się "upiekło" i nie stracił on kolejnych bramek. Choć w 27 minucie w polu karnym kanonierów było na prawdę gorąco, a piłkę po strzale Daniela Aggera z linii bramkowej wybił Lukas Podolski - w tej sytuacji z pewnością błąd popełnił stojący w bramce Wojciech Szczęsny, który w 41 minucie również był źle ustawiony, a strzał lobbujący polaka przeleciał nad poprzeczką.

Przez następne, ostatnie 20 minut Arsenal starał się strzelić zwycięską bramkę - lecz bezskutecznie. Widowisko zakończyło się wynikiem remisowym. Pierwsza połowa zdecydowanie należała do Liverpoolu, zaś w końcówce spotkania przeważającą stroną był zdecydowanie Arsenal, który aktualnie znajduje się na w środku tabelii.